"Co można zrobić, żeby dzieci rodziły się zdrowsze? Odpowiedzi na to pytanie będą szukać lekarze ze Szpitala im. Madurowicza, którzy poprowadzą międzynarodowe badanie."
Projekt przygotowują doc. Jarosław Kalinka i dr Paweł Krajewski. Kilka dni temu byli w Genewie na międzynarodowym zjeździe Prebicu - organizacji zajmującej się problemami związanymi z przedwczesnym porodem. - Wyjątkowo ciekawa była sesja poświęcona tzw. późnym wcześniakom (czyli dzieciom, które rodzą się między 34. a 37. tygodniem ciąży, która powinna trwać 40 tygodni) - opowiadają lekarze. - Potrafimy już ratować dzieci, które się rodzą dużo wcześniej - w 28., 29. tygodniu. I to im poświęca się najwięcej uwagi. To dobrze, tylko że trochę zapomnieliśmy o pozostałych wcześniakach.
Położnicy uważają, że dzieci urodzone po 34. tygodniu sobie poradzą. Mają rację, nowoczesna medycyna gwarantuje im względne bezpieczeństwo. Ale nie całkowite.
Doc. Kalinka: - Na zjeździe w Genewie mówiliśmy o problemach, jakie mają "późne wcześniaki". Okazuje się, że dwa razy częściej niż u dzieci, które przyszły na świat w terminie, pojawia się u nich zespół śmierci łóżeczkowej, czyli umierają z nieznanych przyczyn. Mają o 80 proc. większe ryzyko wystąpienia ADHD, a kiedy dorosną, często gorzej radzą sobie z czytaniem.
Problem jest gigantyczny, bo aż 70 proc. dzieci urodzonych przed terminem to "późne wcześniaki". To dziesiątki milionów dzieci na całym świecie.
- Trzeba coś z tym zrobić - postanowili naukowcy z Prebicu. I przygotowali kilka projektów badawczych. Jeden z nich opracowują i nadzorują specjaliści z łódzkiego Madurowicza. Będą go realizować z kolegami ze Stanów, Argentyny i Rumunii.
Łodzianie zwrócili uwagę na rzecz traktowana jak drobiazg bez znaczenia. Według obowiązujących na całym świecie zaleceń przed porodem przedwczesnym matka dostaje sterydy.
- Te leki pomagają w rozwoju płuc u najmniejszych dzieci, zmniejszają ryzyko wylewów krwi do mózgu - wylicza dr Krajewski.
Jest tylko jedno ale: sterydy są zalecane do porodu przed 34. tygodniem ciąży. Łodzianie są przekonani, że gdyby dostawały je mamy wszystkich wcześniaków, dzieciom wyszłoby to na zdrowie. Postanowili to sprawdzić.
- Dlatego przejrzymy dokumentację naszych podopiecznych z ostatnich lat - mówi doc. Kalinka. - Na pewno dawaliśmy sterydy niektórym "późnym wcześniakom". Sprawdzimy, w jakim stanie wychodziły ze szpitala w porównaniu do dzieci, które leków nie dostały. Spodziewamy się, że w lepszym.
Podobną analizę zrobią lekarze z pozostałych ośrodków uczestniczących w projekcie i wyślą ją łódzkim badaczom koordynującym przedsięwzięcie.
Jeśli przypuszczenia się potwierdzą, będzie można zacząć badanie kliniczne. Krok po kroku opracują je lekarze z Kliniki Perinatologii w szpitalu przy ul. Wileńskiej. Będą je prowadzić w swojej placówce i pozostałych ośrodkach, które zapisały się do projektu.
Pomysł jest taki: każda mama "późnego wcześniaka", która zgodzi się na udział w badaniu naukowym, dostanie dodatkowy zastrzyk. Ze sterydem albo tzw. placebo, czyli bez leku. Lekarze chcą porównywać wyniki dwóch grup. Planują, że informacje o pacjentach będą zbierać nawet przez kilka lat od narodzin. Liczą, że w ten sposób dowiedzą się, czy dodatkowy lek naprawdę pomaga, a jeśli tak, to jak bardzo.
- Przy okazji możemy zebrać inne cenne informacje. Na przykład jaki poród dla dziecka jest lepszy: naturalny czy cesarskie ciecie - wylicza doc. Kalinka.
Lekarze zastrzegają, że na badanie będą musieli dostać zgodę komisji bioetycznej. A o tym, czy pacjentka dostanie lek, czy placebo, nie będzie wiedział nawet lekarz, który zrobi zastrzyk. - Nie możemy sobie pozwolić, żeby ktoś nas zmuszał do podania sterydu, bo może pomoże dziecku - tłumaczą. - Przecież to ma sprawdzić nasze badanie.
Projekt bardzo spodobał się międzynarodowemu gremium. Między innymi dlatego, że można go zrealizować niemal bezkosztowo. Sterydy kosztują grosze. I jeśli okaże się, że warto je stosować, będzie można je dawać wcześniakom nawet w najbiedniejszych zakątkach globu.
Źródło: Gazeta Wyborcza Łódź